Scena Teatralna przy Sokole w Starym Sączu to amatorska inicjatywa teatralna prowadzona w dwóch grupach wiekowych.
Starsza grupa pod opieką reżyserską Janusza Michalika realizuje bardziej konwencjonalny, klasyczny repertuar, a druga nieco młodsza, którą prowadzą Elwira Michalska i Mieczysław Filipczyk, pracuje nad materią teatralną nieco mniej konwencjonalną, podążając w kierunku lekkiej formalnej i treściwej alternatywy, czy nawet awangardy scenicznej.
W swojej ponad dwuletniej dotychczasowej działalności starosądecka Scena Teatralna zrealizowała 3 przedstawienia: „TRZY ŚWIATY – ICH BIURO (Nie narzekamy!!!)” wg Urszuli Kozioł, „MY I KRASNOLUDKI” Jana Wilkowskiego i „NOWE SZATY KRÓLA” Aleksandra Maliszewskiego, na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena. Spektakle te były prezentowane na scenie starosądeckiego Sokoła (m. in. w ramach 27 i 28 Jesiennego Festiwalu Teatralnego), ale także poza Starym Sączem: na scenie MCK SOKÓŁ w Nowym Sączu i w Miejskim Centrum Kultury w Bobowej.
Obydwie grupy Sceny Teatralnej pracują teraz intensywnie nad przygotowaniem kolejnych przedstawień.
zdjęcia: Jerzy Cebula

Baśń Hansa Christiana Andersena opowiada o pewnym mającym słabość do strojów władcy, którego próżność, a ponadto próżność jego dworzan, wykorzystują dwaj tkacze-oszuści.
W najnowszym przedstawieniu starosądeckiej Sceny Teatralnej będą to postaci rodzaju żeńskiego. Przybywając do stolicy owego kraju, rozpowiadają one, iż potrafią utkać niezwykły materiał niedostępny dla oczu głupców i niezdolnych do sprawowania swojego urzędu. Gdy wiadomość trafia do uszu głowy państwa, ten szybko składa u nich zamówienie. Rzekome tkaczki pozorują pracę, nie tkając w rzeczywistości niczego, a wysłani do nich dworscy urzędnicy, nie chcąc dać się ośmieszyć i stracić stanowisk, udają, iż widzą cudowny materiał oraz przystają na opowieści oszustek. To samo zrobią wszyscy dworzanie. Finału nie zdradzamy, chociaż i tak znają go prawie wszyscy.
Aleksander Maliszewski na motywie tej znanej baśni Andersena stworzył oryginalny scenariusz, pełen dynamicznej akcji, humoru, zgrabnych wierszowanych fragmentów do śpiewania, zawierający także mądre przesłanie, że nie należy zawsze i każdemu przytakiwać, a raczej mieć swoje zdanie i odważnie je wyrażać.

Pełna humoru opowieść dla młodych, ale też i dla dorosłych widzów, o sile wyobraźni w chwili zwątpienia i kryzysu, ukazująca też pracę aktorów od kulis.
Trwają żmudne próby do spektaklu „Sierotka Marysia i krasnoludki”. Aktorzy mają już dość i szukają wymówek, żeby wymigać się od pracy, reżyser rozpaczliwie szuka sposobów, żeby ich zmotywować. Wszechobecny marazm i nudę przełamują… krasnoludki, które trochę przysnęły (tak na jakieś kilkaset lat), a kiedy ledwo otworzyły oczy, natychmiast wpadły w wir niespodziewanych okoliczności. Czy ludzie i krasnoludki mają szansę na szczerą przyjaźń, pozbawioną złych intencji? Do czego może doprowadzić zderzenie wyidealizowanej baśni ze światem, w którym nie brak problemów? Tego dowiedzieliśmy podczas spektaklu, który był drugą realizacją Sceny Teatralnej przy starosądeckim Sokole.

To oryginalna literatura mocno zakorzeniona w teatrze absurdu, zadającą istotne pytania o naturę ludzkiego dialogu, a tak naprawdę o jego rozbicie, przejawiające się w zaburzonej komunikacji. Takim też absurdalnym i groteskowym językiem posługiwały się postaci przedstawienia, zamknięte w przestrzeni „ni to strychu – ni szopy”, pełnej także dziwnych akcesoriów i przedmiotów. Akcja spektaklu osnuta była głównie wokół zakazu gry w piłkę, wydanego przez władczą Contessę, chociaż to tylko punkt wyjścia do ukazania uniwersalnych mechanizmów sprawowania władzy i wiecznego buntu przeciwko niej.
W oś fabularną sztuki wplecione zostały przez autorkę pozbawione większego sensu wypowiedzi i slogany, wywołujące poprzez ten zabieg niewątpliwy efekt komiczny. Ale sens nadrzędny i wymowa przedstawienia – pozostawiające odbiorcy duży margines własnej indywidualnej interpretacji – pozostały o wiele poważniejsze, w kontekście ludzkiej komunikacji a przede wszystkim egzystencji.